autor: mgr Mieczysław Sowiński
WSTĘP
Rozdział I Pojęcie domu jednorodzinnego, piękna i architektury
1.1 Pojęcie piękna
1.1.1 Postawa obiektywna
1.1.2 Postawa subiektywna
1.1.3 Postawa mieszana, kantowska
1.2 Pojęcie architektury
1.3 Pojęcia domu jednorodzinnego
Rozdział II Aspekt estetyczny i funkcjonalny domów jednorodzinnych.
2.1 Aspekt funkcjonalny
2.2 Aspekt estetyczny
Rozdział III Linia prosta, koło i linia falista w przyrodzie oraz architekturze
3.1 Jakie mamy linie i gdzie występują
3.2 Falistość materii
3.3 Krzaczastość lub falistość ducha
3.4 Linie w architekturze
Rozdział IV Emocjonalna wartość linii.
4.1 Wrażenia podczas rozważań nad linią prostą
4.2 Wrażenia podczas rozważań nad linią falistą
Rozdział V Czy możliwy jest kompromis pomiędzy linią prostą i falistą w architekturze? Czy piękno w architekturze domów jednorodzinnych to tylko ornament czy może coś jeszcze?
Rozdział VI Praktyczne rozwiązania. Gaudi i inni.
ZAKOŃCZENIE
BIBLIOGRAFIA
W swojej długoletniej pracy ściśle związanej z rynkiem nieruchomości wtórnych lub pierwotnych, bardzo często miałem styczność z projektami domów mieszkalnych, rekreacyjnych, garaży, budynków gospodarczych, zakładów pracy itp. Spośród wszystkich nieruchomości będących przedmiotem handlu w mojej firmie, najbardziej przykuwały uwagę domy mieszkalne, a zwłaszcza jednorodzinne. Wybrany temat wiąże się z wykonywanym zawodem i zainteresowaniami. Dzięki swej pracy byłem świadkiem wielu decyzji, podczas których słyszałem: „Chcę kupić ten dom” oraz odmiennych decyzji wraz z uzasadnieniami. Bardzo dużo ludzi przychodziło do firmy po to by wysłuchać opinii na temat ich domu: jaka może być jego wartość rynkowa, co należałoby zrobić, by przyśpieszyć jego sprzedaż itp. Tego typu doświadczenie dostarczyło mi informacji o tym, jakiego rodzaju jakości estetycznych poszukiwali w domach mieszkalnych spotkani przeze mnie ludzie.
W mojej pracy pragnę odnaleźć i wskazać na jakości estetyczne w dzisiejszej architekturze domów jednorodzinnych. Celowo dokonałem takiego zawężenia, wybierając spośród wszystkich budynków jedynie te, których jest najwięcej w naszym otoczeniu i najczęściej w nich przebywamy. Taki wybór padł nie tylko ze względu na ich popularność, ale dlatego, że sam mieszkałem już w wielu takich domach i doświadczyłem tego, jaki mogą one mieć wpływ na nasze codzienne życie. Uważałem, że należy doszukiwać się w nich jakości estetycznych, gdyż dla wielu z nas jedynie one są siłą pobudzającą do działania i, jak powietrze, niezbędne do życia:
„Dlaczego dla człowieka piękno jest potrzebą? Ponieważ gdy piękno w nas zanika, my sami więdniemy. A gdy my rozbłyśniemy promiennością, radością i pięknem, życie w nas rozkwita i raduje się sobą. Piękno nie jest sztucznym kwiatkiem, wyszytym na kożuszku. Jest częścią rytmu naszego serca. Jest częścią esencji naszej duszy. Dlatego kształtuje jakość naszego istnienia. Piękno nie jest tylko psychicznym tlenem, który odżywia nasze serce i duszę. W równym stopniu zawiaduje naszym umysłem i rozumem. Bez piękna, gdy nasz umysł jest zabałaganiony trywialnością i brzydotą, może tworzyć tylko brzydkie życie i brzydkie środowisko. Piękno jest ważnym źródłem energii dla naszego systemu życiowego. Jest niewidzialne jak tlen, którym oddychamy. I równie istotne. Pozbawieni tlenu dusimy się i umieramy. Pozbawieni piękna, także dusimy się i możemy umrzeć, choć dużo wolniej i innym rodzajem śmierci. […] Odwieczny dylemat – dlaczego rzeczy piękniejsze istnieją intensywniej niż mniej piękne – został właśnie rozwiązany. Ponieważ jest w nich więcej ewolucyjnego życia. Piękno oznacza życie. Im intensywniejsze piękno, tym więcej pokładów życia w sobie zawiera. Gdy piękno zanika, zanika życie ludzkie. Kryzys piękna to kryzys człowieka. Piękno nie jest luksusem, ale potrzebą ludzką.”[1] H. Skolimowski, Piękno jako potrzeba ludzka, „Estetyka i Krytyka”, Kraków 2003 nr 5(2), s. 76, 87.
Nie ukrywam, że ten cytat, spośród wielu do tej pory przeczytanych, zainspirował mnie najbardziej, dlatego uważałem, że powinien on znaleźć się w mojej pracy. Przy okazji dziękuję Panu profesorowi Skolimowskiemu za powyższe słowa.
Będę starał się wykazać, że powszechniejsze zastosowanie linii falistej w architekturze doprowadzi do pełniejszej emanacji jej piękna, a w efekcie przyjemniejszego i zgodniejszego z naturą naszego życia. Na początku będę starał się ujednolicić pojęcia występujące w tytule pracy opowiadając się za wybranymi przez siebie definicjami. Tezę mojej pracy:
domy jednorodzinne pełniej eksponują swą wartość estetyczną o ile zastosowane w nich linie falista i prosta, pozostają względem siebie w takim stosunki, w jakim pozostaje estetyczność względem funkcjonalności tegoż domu
będę chciał to udowodnić przez porównywanie i ciągłe odnoszenie się do stanu i wyglądu obecnej architektury domów jednorodzinnych oraz do powszechnie otaczającej nas natury.
Czuję osobisty niedosyt co do przeprowadzonych przeze mnie badań nad definicją piękna. Większość definicji była trafna, choć w jakimś stopniu niepełna. Postanowiłem wybrać tę, która ujmowała problem z wielu stron i była autorstwa niekwestowanego autorytetu filozoficznego. Bardziej obszerne opracowanie ewolucji definicji piękna – przy świadomości jej powszechnie uznanego braku – z punktu widzenia tej pracy było niecelowe. Zawęziłem swoje badania do obszaru Europy, choć wiem, że badania nad architekturą dalekiego wschodu mogłyby być bardzo owocne dla poparcia wysuniętych przeze mnie tez. Zdecydowałem się na Europę, aby bardziej uwypuklić poruszany problem kanciastości naszej architektury, który tutaj, w Europie Środkowej, jest najbardziej widoczny.
Pierwszy rozdział dotyczy ustalenia definicji piękna, architektury, dzieła sztuki oraz domu jednorodzinnego. Przyjąłem taką kolejność, gdyż uznałem że warto zacząć od najtrudniejszych definicji, a skończyć na tych najprostszych, co ułożyło się w jeszcze inną hierarchię: od najbardziej ogólnych do najbardziej szczegółowych. Starałem opowiedzieć się za jakąś konkretną definicją domu, architektury itd., tak aby bazując na jej treści móc w dalszej części świadomie i trafnie posługiwać się tymi pojęciami. W kolejnym rozdziale będę starał się krytycznie spojrzeć na dwie funkcje architektury: użytecznościową i estetyczną, które to funkcje wyodrębniłem z przyjętej przez siebie definicji architektury. Kolejne trzy rozdziały to rozważania na temat linii. Najpierw zwrócę uwagę na ich liczbę, miejsce najczęstszego występowania, aby wreszcie wskazać tę, która z punktu widzenia estetycznego, najbardziej nam się podoba. Przedostatni rozdział to teoretyczne rozważania na temat kompromisu pomiędzy liniami w architekturze oraz jaka jest rola dekoracji w architekturze. Uznałem, że same teoretyczne rozważania pozbawione żywych przykładów, odebrałyby mej pracy jej nieco praktyczny wymiar, stąd w ostatnim rozdziale nie omieszkałem wspomnieć o Antonio Gaudi. Uznałem, że spośród wszystkich nowożytnych i współczesnych architektów on jeden zasługuje na miano niekoronowanego króla wśród sobie podobnych.
Ze względu na duże problemy ze znalezieniem polskojęzycznej literatury podejmującej temat falistości we współczesnej architekturze, zmuszony byłem szukać pomocy u autorów anglojęzycznych gdzie znalazłem kilka ciekawych książek. Choć znam ten język, jednak dość znacznie wydłużyło to proces gromadzenia informacji głównie, podobnie jak poprzednio, ze względu na małą ilość publikacji. W zgłębianiu problemu piękna i architektury nie stroniłem od informacji znalezionych w Internecie, czy przemyśleń bliskich mi osób – zwłaszcza mojej ukochanej babci, Stefanii Sowińskiej, której przy okazji chcę podziękować za jej rozważania na temat piękna kwiatów.
Niniejsza praca w znacznym stopniu przyczyniła się do zgłębienia tematów powiązanych z estetyką, ale również z wykonywaną przeze mnie pracą, podczas której staram się zaspokajać pragnienia, odgadywać i trafiać w upodobania ludzi związane głównie z posiadaniem domów jednorodzinnych.
Rozdział I.
Pojęcie domu jednorodzinnego, piękna i architektury
1.1 Pojęcia piękna
Obok dobra i prawdy, piękno to jedno z trzech najważniejszych dla człowieka wartości. Jest ono, podobnie jak pozostałe, przedmiotem naszych ciągłych poszukiwań:
„Były i są odróżniane trzy najważniejsze rodzaje wartości: dobro, piękno i prawda. Zostały wymienione już razem przez Platona (Phaedrus, 246 E) i odtąd utrzymywały się w europejskiej myśli […] Zapamiętajmy: piękno od dawna jest w kulturze Zachodu uważane za jedną z trzech najwyższych wartości.”W. Tatarkiewicz, Dzieje sześciu pojęć, Warszawa 1975, s. 9.
Istnieją trzy stanowiska zasadnicze, które interpretują piękno ze względu na jego charakter subiektywny, obiektywny lub obiektywno-subiektywny.
Najpierw chciałbym zająć się poszukiwaniem najbardziej zbliżonej do mych przekonań definicji piękna wśród przedstawicieli jej obiektywnych teorii. Do takich należy zaliczyć pitagorejczyków, Platona, Plotyna, prawie wszystkich filozofów okresu średniowiecza i odrodzenia, Hegla i Schopenhauera. W końcowym etapie rozwoju obiektywistycznego stanowiska dopatrywano się piękna w idei, która to ukrywa się w naszym umyśle lub otaczającej nas naturze. Naszym zadaniem jest ją wydobyć. Piękno to również doskonałość, odpowiedniość, jak również stosowność, jedność w wielości. Idealistyczne koncepcje wielkich teorii nie są przekonujące, stąd ciężko mi opowiedzieć się za którąś z nich, prócz jednej rozpoznającej piękno w nas samych, w naszym umyśle. Dzieje się tak, według Arthura Schopenhauera, w umyśle człowieka genialnego podczas kontemplacji idei. Umysł jego całkowicie wyzwala się od woli by jasno oglądać idee i trwać w natchnieniu. W przypadku jednak piękna jest w chwilowym zawieszeniu:
„[…] radość z piękna polega w znacznej mierze na tym, że wchodząc w stan czystej kontemplacji, pozbawieni na chwilę wszelkiego chcenia, tj. wszelkich pragnień i trosk, wyzbywamy się niejako siebie samych, że nie jesteśmy już jednostką, która poznaje na potrzeby swego nieustannego chcenia, korelatem pojedynczej rzeczy, dla której motywem stają się przedmioty, lecz wolnym od woli, wiecznym podmiotem poznania, korelatem idei; i wiemy, że chwile, kiedy wyzwoleni od okrutnego parcia woli wydobywamy się niejako z ciężkiej atmosfery ziemskiej, są najszczęśliwsze jakie mamy. Możemy stąd wywnioskować, jak szczęśliwe musi być życie człowieka, którego wola uległa ukojeniu nie na moment, jak przy rozkoszowaniu się pięknem, lecz jest na zawsze ukojona, ba, zgasła zupełnie, pozostawiając tylko tę ostatnią tlącą się iskrę, która zachowuje przy życiu ciało i gaśnie wraz z nim. Człowiek taki, który po wielu ciężkich walkach z własną naturą nareszcie całkiem ją przezwyciężył, istnieje już tylko jako istota poznająca w sposób czysty, jako niezmącone zwierciadło światła”A. Schopenhauer, Świat jako wola i przedstawienie, t. 1 , PWN, Warszawa 1994, s. 589-590.
Teoria Schopenhauera była zwieńczeniem estetycznych teorii jego poprzedników oraz nawiązywała do umiarkowanej teorii Kanta przez przejęcie motywów bezinteresowności oraz formalności przeżycia estetycznego.
Nowożytnym prekursorem rozróżnienia pomiędzy tym co subiektywnie przeżywane (piękno dowolne), a obiektywnie uznanym za estetycznie wartościowe (piękno przekonujące) był Claude Perrault. W XVII w. zapoczątkował on nowatorskie, jak na tamte czasy, spojrzenie na proces tworzenia piękna w architekturze. W praktycznym wykorzystaniu swych przekonań był klasykiem, natomiast do teorii estetyki wniósł wiele nowego. Wbrew wielowiekowej tradycji nobilitował do rangi „estetyki pierwszej”, tą która swe źródło ma w subiektywnych przeżyciach indywidualnego człowieka:
„Należy przyjąć, że są w architekturze dwa rodzaje piękna, mianowicie to, które jest oparte na przekonujących zasadach, i to, które zależy jedynie od uprzedzeń. Pięknem opartym na przekonujących zasadach nazywamy to, które w dziełach musi się podobać wszystkim, gdyż łatwo jest rozpoznać ich zalety i wartość, takie jak doskonały materiał budowlany, jak wielkość i wspaniałość gmachu, jak trafność i precyzja wykonania, oraz >>symetria<<, czyli w języku francuskim taka proporcja, która wytwarza piękno oczywiste i uderzające.
A tamtemu pozytywnemu i przekonującemu pięknu przeciwstawiam to, które nazywam dowolnym, gdyż jest wynikiem woli, aby dać pewną proporcję, kształt i zarys rzeczom, co mogłyby mieć inną proporcję nie będąc przez to brzydkimi i co podobają się nie dla zgodności z zasadami rozumianymi przez wszystkich, lecz jedynie z przyzwyczajenia i dlatego, że w umyśle dokonało się połączenie dwu zupełnie różnych rzeczy. Dzięki temu połączeniu dzieje się, że uznanie, jakie umysł ma dla pewnych rzeczy, których wartość zna, przenosi on na inne, o których wartości nic nie wie, i niepostrzeżenie zaczyna je cenić tak samo jak tamte.”W. Tatarkiewicz, Historia estetyki. Estetyka nowożytna, t. 3, Arkady, Warszawa 1991, s. 390.
Piękno dowolne było więc subiektywnym wartościowaniem poprzez nakładanie na nowopostrzegane rzeczy obiektywnych wartości piękna, czyli piękno dowolne mogło być postrzegane, ale dopiero gdy ktoś miał minimalną choć wiedzę na temat piękna przekonującego.
Perrault miał wielu krytyków, którzy bardzo obszernie i zacięcie krytykowali jego stanowisko. Swoją teorią podbudował i uskrzydlił wielu mu współczesnych myślicieli i teoretyków sztuki i pobudził do życia subiektywną, a może raczej mieszaną – subiektywno-obiektywną – teorię postrzegania piękna. Oto jak Władysław Tatarkiewicz odczytuje jego rolę w dziejach estetyki:
„A jednocześnie swą teorią >>dowolności<< w sztuce przyczynił się (Claude Perrault) do czegoś przeciwnego: do dowolności, swobody, nieregularności rokokowej, jaka po okresie klasycyzmu zapanowała z kolei w XVII wieku. Oddziałał więc w szczególny, dwoisty sposób. Subiektywne rozumienie piękna nie było obce nowożytnej myśli estetycznej, przynajmniej od Bruna i Kartezjusza. Jednakże było sprawą uboczną, rozważaną tylko na marginesie, teraz znalazło się na pierwszym planie. Co więcej było właściwe jedynie filozofom, teraz zaś dzięki Perraultowi weszło do teorii sztuki, dostało się do środowiska artystów.”Tamże, s. 388-389.
W moich poszukiwaniach najwłaściwszej, moim zdaniem, definicji piękna stanowisko Perraulta jest tym cenniejsze, że był on architektem, zatem mówiąc o pięknie wypowiadał się głównie o współczesnej sobie architekturze, więc o tej części sztuki, która najbardziej mnie w tej pracy interesuje.
Do najbardziej znanych przedstawicieli subiektywistycznej teorii piękna, zaliczyć można propozycję Dawida Hume’a, który tak oto tłumaczył tę najwyższą wartość:
„[…] piękno nie jest właściwością przedmiotów samych przez się; istnieje jedynie w umyśle, który je ogląda, a każdy umysł dostrzega inne piękno. Niektórzy nawet widzą brzydotę tam, gdzie inni widzą piękno.” D. Hume, Eseje z dziedziny moralności i literatury, PWN, Warszawa 1955, s. 194.
Czujący i oglądający umysł to założenie humowskiej teorii piękna, tylko, że ta umiejętność zaglądania wewnątrz siebie, a tym samym oceniania własnych myśli pod względem estetycznych wartości nie pochodzi z wnętrza nas samych. Czujemy i postrzegamy, gdyż społeczeństwo, w którym wyrośliśmy nas takimi ukształtowało, gdyby nie ono, do końca nie bylibyśmy pewni, że to co dostrzegamy ma jakąkolwiek wartość, a zwłaszcza estetyczną. Wewnętrzny głos, czy wewnętrzne przekonanie to umiejętność, którą nabywamy wraz z doświadczeniem przebywania w obecności rzeczy ogólnie uznawanych za piękne lub brzydkie.
Nie uważam, aby którekolwiek ze skrajnych stanowisk miało szanse utrzymać się wobec krytyki, a już z pewnością nie ma sensu stanowisko skrajnie subiektywne, często popierane łacińską maksymą de gustibus non est disputandum. Pisał o niej jeden ze współczesnych myślicieli Roger Scruton nazywając to bardzo popularne powiedzenie tarczą stojącą na straży dziwactw i wynaturzeń.Oto co o tym pisze:
„Jest ważnym, po pierwsze, aby odrzucić pewną popularną myśl dotyczącą estetycznego smaku, myśl ta została zamknięta w popularnej maksymie >>de gustibus non est disputandum<<. Mówi się, że „wszystko, to sprawa gustu” zamierzając w ten sposób zakończyć argumentację, a jednocześnie zapewnić wiarygodność dla ich dziwactwa. Z pewnością nikt nie wierzy w łacińską maksymę: jest wyłącznie sprawą gustu, o który ludzie najczęściej mają skłonność spierać się. Podaje się powody, ustanawia relacje; to co dobre i złe, właściwe i niewłaściwe zostało przeinterpretowane bez podejrzenia o błędną interpretację.” R. Scruton, The Aesthetics of Architecture, Princeton New, Jersey 1979, s. 104. It is important, first, to dismiss a certain popular idea of aesthetic taste, the idea enshrined in the familiar maxim that “de gustibus non est disputandum”. “It’s all matter of taste”, men say, thinking in this way to bring argument to an end and at the same time to secure whatever validity they can for their own idiosyncracies. Clearly no one really believes in the Latin maxim: it is precisely over matters of taste that men are most prone to argue. Reasons are given, relations established; the ideas of right and wrong, correct and incorrect, are bandied about with no suspicion that here they might be inappropriate.
Nieco dalej uzasadniając swoją tezę, Scruton opisuje sytuację powszechnego oburzeniu jakie często towarzyszy budowie np. hipermarketu w jakiejś spokojnej dzielnicy, czy drapacza chmur w Paryżu. Nie są to co prawda argumenty za poparciem obiektywnej teorii piękna, bo źródłem oburzenia mogło być wiele innych rzeczy. Skoro wielu ludzi odczuwa mniej więcej to samo estetycznie oceniając tę samą rzecz, to należy zastanowić się nad obiektywnym charakterem ich sądów. Scruton krytykuje subiektywną postawę i to nie tylko w dziedzinie estetyki, ale i nauki.
1.1.3 Postawa mieszana, kantowska
Nie mogę opowiedzieć się za żadną z wyżej wymienionych definicji. Chciałbym jednak nieco szerzej przeanalizować kantowski punkt widzenia wartości estetycznych, jako najbardziej mnie przekonujący, a nie należący ani do subiektywnych, ani obiektywnych teorii piękna.
Analizę piękna Immanuela Kanta możemy znaleźć w jego dziele pod tytułem Krytyka władzy sądzenia. Ową analizę przeprowadził nie w odosobnieniu, lecz w porównaniu z innymi wartościami: przyjemnością oraz dobrem. Nie chcąc nic stracić z sensu jego wypowiedzi, oraz sztucznie wyłuskiwać z jego myśli tylko te dotyczące piękna, postanowiłem pozostawić jego porównania, które nie ujmują, ale wręcz przeciwnie, dodają większej jasności jego wypowiedziom.
W pierwszej części kantowskiej analityki estetycznej władzy sądzenia znaleźć możemy kilka bardzo istotnych definicji, które rzucają światło na jego późniejsze rozważania. Zdolność oceniania tego co piękne nazywa smakiem, intelektualne badanie przedmiotu celem poznania, sądem logicznym. Dość szeroko zajmuje się analizą sądu estetycznego, który uważa za świadome wyobrażenie połączone z uczuciem rozkoszy lub przykrości podmiotu. W kolejnej części zajmuje się tematem bezinteresowności sądów tegoż podmiotu, nie zainteresowanego istnieniem danej rzeczy, gdyż jest to jej obojętne. Ale nie aż tak zupełnie obojętne. Osoba taka – zwana arbitrem – posiada smak oraz dokonuje sądów estetycznych nie całkiem bezinteresownie, bo pod wpływem uczuć, np. rozkoszy, czyli najpierw pojawia się uczucie, a potem sąd. Ze względu na doświadczenie rozkoszy arbiter zaczyna rozwijać w sobie pewnego rodzaju skłonność, pozbawioną sądów o właściwości przedmiotu, zaczyna delektować się ich istnieniem.
Dobrym jest przedmiot pośrednio (do czegoś, jako środek) lub bezpośrednio (samo w sobie się podoba). Inaczej rzecz się ma z przyjemnością i pięknem, tu rzecz zawsze bezpośrednio się podoba. Przedmiot jest dobry gdy wiemy czym jest, gdy posiadamy o nim jakieś pojęcie. Ten schemat nie sprawdza się jednak w przypadku piękna i przyjemności, które w zupełności opierają się na uczuciu.
Władza pożądania łączy się z upodobaniem do: przyjemności – patologicznie uwarunkowanym, dobra – praktycznie uwarunkowanym wyobrażeniem przedmiotu i związkiem podmiotu z istnieniem przedmiotu. Inaczej rzecz się ma z sądem smaku, który zawsze jest kontemplatywny, nie poznawczy, nie mający za swą podstawę pojęć, ani do nich nie nawiązujący, odnoszący się obojętnie do istnienia przedmiotu, a tylko pewną jego właściwość wiążący z uczuciem rozkoszy i przykrości. Ze wszystkich trzech upodobań jedynie sąd smaku o tym co piękne, odnosząc się do naszej przychylności daje podmiotowi najwięcej swobody i jest bezinteresowny. Przedmiot takiego upodobania nazywa się pięknym.
Wymóg swobody i bezinteresowności sądu estetycznego prowadzi do przyjęcia tegoż sądu jako ważnego dla każdego człowieka, który o pięknie będzie mówić tak, jak gdyby stanowiło ono właściwość przedmiotu, a sąd o nim, będzie podobnym do sądu logicznego. Wspomniana ważność dla każdego człowieka, to nic innego jak subiektywna powszechność sądu smaku.
W doznawaniu przyjemności obowiązuje zasada subiektywności doznań: każdy ma swój własny smak zmysłów. Natomiast z pięknem jest tak, że gdy podoba się coś tylko jednemu, nie można tego przedmiotu nazwać pięknym. Podobnie jest ze smakiem estetycznym, jeśli ktoś ma swój własny, znaczy, że nie ma go wcale. Doznawanie przyjemności opiera się na smaku zmysłów, piękna na smaku refleksji. Refleksja, nie opierając się na pojęciach, nie jest logiczna (tą jest jedynie refleksja o tym, co dobre, posiadająca powszechność logiczną; ważna w odniesieniu do przedmiotu jako poznanie tego przedmiotu, a przez to ważna dla każdego człowieka) lecz estetyczna, jest subiektywnym sądem posiadającym „pospolitą ważność” dla każdego podmiotu, stosunku pewnego wyobrażenia do uczucia rozkoszy i przykrości.
Aby uznać pewien ubiór, pewien dom lub pewien kwiat za piękny musimy go widzieć na własne oczy. Mimo tego, że wydawany sąd opieramy na uczuciach rozkoszy i przykrości, przyjmujemy, że mamy za sobą jakiś głos powszechny, uzurpujący sobie to, by każdy się z nim zgodził. Głos powszechny jest więc tylko pewną ideą.
Dzięki wyobraźni powstaje poznanie jednoczące różnorodności danych naocznych oraz intelektu. Ten proces posiada właściwość powszechnego udzielania się pewnego stanu umysłu prowadzącego swobodną grę wyobraźni i intelektu. Ta powszechność pociąga za sobą rozkosz płynącą z możności udzielania swego stanu umysłu. Reasumując powyższe można powiedzieć, że piękne jest to co bez pośrednictwa pojęcia – bo tak jest jedynie z dobrem – powszechnie się podoba.
Cel, według Kanta, to przedmiot pojęcia, a celowość to przyczynowość pojęcia w odniesieniu do jego przedmiotu. Wolą jest władza pożądania, o ile daje się ona determinować tylko za pomocą pojęć, by działać zgodnie z wyobrażeniem pewnego celu. Celowym jest również stan umysłu, przedmiot lub czynność gdy ich możliwość nie zakłada jakiegoś celu lecz przyczynowość kierującą się celami, inaczej mówiąc wolę, która wykreowała przedmiot, stan umysłu lub czynność zgodnie z wyobrażeniem jakiegoś prawidła. Tylko subiektywna celowość w przedstawianiu jakiegoś przedmiotu może stanowić upodobanie, o którym bez pojęcia wydajemy sąd jako o zdolnym do powszechnego udzielania się.
Zdeterminowany aktami woli stan umysłu jest sam w sobie uczuciem rozkoszy, które jest przyczyną tegoż stanu, a nie skutkiem. Rozkoszą jest również sama świadomość czysto formalnej celowości w grze władz poznawczych człowieka związanej z jakimś przedstawieniem przedmiotu. Owa rozkosz determinuje człowieka i pobudza jego władze poznawcze, jest kontemplatywna i sama się potęguje i reprodukuje. Opieranie jednak sądu smaku na poczuciu rozkoszy pozbawia go bezstronności, zwłaszcza gdy nie wysuwa on celowości formy przed rozkosz.
Obiektywna celowość może być albo zewnętrza (użyteczność przedmiotu) albo wewnętrzna (doskonałość przedmiotu), identyczna a pięknem. Subiektywna zaś wskazuje na pewną celowość stanu przedstawień w podmiocie, a w obrębie tego stanu, na pewne zadowolenie podmiotu z ujmowania pewnej formy przez wyobraźnię, ale nie wskazuje na doskonałość przedmiotu. To właśnie piękno jest formalną subiektywną celowością przedmiotu.
Sąd estetyczny (o pięknie) nie dostarcza żadnego w ogóle poznania przedmiotu, odnosi przedstawienie wyłącznie do podmiotu i ukazuje celową formę w determinowaniu władz wyobrażeniowych, które się nim zajmują. Jego racją determinującą jest odczucie – przez zmysł wewnętrzny – zgodności w grze władz umysłowych. Władzą tworzenia pojęć jest intelekt, który w sądzie estetycznym występuje jako władza określenia sądu i zawartego w nim przedstawienia.
Według Kanta istnieją dwa rodzaje piękna: wolne i zależne. Drugie związane z pojęciem, pierwsze nie. U podstaw sądu o wolnym pięknie nie zakłada się żadnej doskonałości, wewnętrznej celowości, do której odnosiłoby się połączenie różnorodności w jedną całość. Autor Krytyki władzy sądzenia przypisuje kwiatom, ptakom, skorupiakom oraz fantazjowaniu w muzyce miano wolnego piękna, w którym sąd smaku jest czysty. Natomiast człowiek, koń, budynek zakładają pojęcie celu, a tym samym doskonałość, dlatego wydając sąd estetyczny o powyższych, mówimy o pięknie zależnym.
Dzięki połączeniu upodobania estetycznego z rozumowym, smak zostaje ustalony i można mu podyktować pewne prawidła uzgodnienia smaku z rozumem, tj. piękna z dobrem. Gdy jakieś przedstawienie porównujemy za pomocą pojęcia z przedmiotem, nie da się uniknąć, by jednocześnie nie zestawić w podmiocie przedstawienia z uczuciem. Gdy oba te stany się zgadzają władza wyobrażenia staje się pełniejsza.
Pierwowzór smaku, który opiera się na nieokreślonej idei rozumu o pewnym maksimum, może być nazwany ideałem piękna, który staramy się w sobie wytworzyć. Piękno, dla którego szukamy ideału musi być pięknem zależnym, ustalonym za pomocą pojęcia obiektywnej celowości, opartego częściowo na rozumie. Ideał pięknych kwiatów, pięknego umeblowania, pięknego widoku – nie da się pomyśleć. Tylko to co w sobie samym posiada cel swojego istnienia, tj. człowiek, nadaje się wśród wszystkich przedmiotów świata na ideał piękna, tak jak jedynie ludzkość w jego osobie, jako inteligencja, nadaje się na ideał doskonałości.
Piękno jest formą celowości danego przedmiotu, o ile zostaje ona w nim spostrzeżona bez wyobrażenia jakiegoś celu.
Piękno pozostaje w koniecznym związku z upodobaniem. Konieczność tę można nazwać egzemplaryczną, tj. koniecznością wyrażenia przez wszystkich aprobaty na pewien sąd, uważany za przykład jakiegoś powszechnie ważnego prawidła.
Sąd smaku narzuca każdemu zgodę by nie dość że samemu uznać coś za piękne, to jeszcze uważać, że inni powinni zrobić tak samo. Owa powinność jest wypowiadana warunkowo, zakłada, że podmiot posiada wszystkim wspólną podstawę, która w powszechnie ważny sposób określa co się komuś podoba lub nie, czyni to tylko na podstawie uczucia. Taką zasadę Kant nazywa sensus communis i tylko przy jej udziale może być wydany sąd smaku. Usposobienie mające zdolność powszechnego udzielania się uczucia zakłada sensus communis jako konieczny warunek możliwości powszechnego udzielania się naszego poznania.
Z powyższych rozważań wynika, że piękne jest to, co bez pomocy pojęcia a z udziałem uczucia poznaje się jako przedmiot koniecznego upodobania. SPIS TEREŚCI
Architektura jest częścią sztuki, a dokładniej mówiąc należy do grona sztuk plastycznych, gdzie między innymi można znaleźć takie dziedziny jak malarstwo, rzeźba, rysunek itp. Zgodnie z Wittgensteinowską propozycją sztuka należy do grupy pojęć otwartych, czyli takich których definicję ciągle budujemy i poszerzamy o coraz to nowe jej ujęcia. Wiele różnych teorii na temat sztuki przedstawił Bogdan Dziemidok w drugiej części swej książki pod tytułem Współczesne kontrowersje estetyki współczesnej natomiast Władysław Stróżewski dokonał próby przedstawienia swojej własnej definicji, gdzie na sztukę stara się spojrzeć z punktu widzenia ontycznego, semiotycznego i aksjologicznego. Poszukując jednak prostej i krótkiej definicji zdecydowałem się uznać za najbardziej trafną definicję Władysława Tatarkiewicza: „dzieło sztuki jest odtworzeniem rzeczy bądź konstrukcją form, bądź wyrażaniem przeżyć, jednakże tylko takim odtworzeniem, taką konstrukcją, takim wyrazem, jakie są zdolne zachwycać, bądź wzruszać, bądź wstrząsać”. W. Tatarkiewicz, Dzieje sześciu pojęć, PWN, Warszawa 1975, s. 52.
W niniejszej pracy akcent chciałbym głównie położyć na kwestię naszego kontaktu z dziełem sztuki, a dokładniej mówiąc rozumienia go, umiejętności czytania dzieła sztuki. Posiadając taką umiejętność jesteśmy zdolni do doznawania uczuć, na które wskazuje w swej definicji Tatarkiewicz. Jak mówi Theodor W. Adorno sztuka zakłada nasz wysiłek myślowy w poszukiwaniu skrytej w niej prawdy. Wymaga od nas innego rodzaju rozumowania, nie przyczynowo-skutkowego lecz koncentrycznego okrążenia wiodącego problemu. Ale w tym momencie skupmy się tylko na wiodących paradygmatach związanych z jej odbiorem, a opisanych przez Adorno:
„Każde dzieło sztuki, aby można je było doświadczać w całości, wymaga myśli, a tym samym filozofii, która nie jest niczym innym, jak tylko nie dającą się zahamować myślą. Rozumienie jest tym samym co krytyka, zdolność rozumienia – zdolnością uświadamiania sobie duchowego charakteru tego, co rozumiane, inna niż zdolność odróżniania prawdy od fałszu, choćby to rozróżnienie musiało bardzo odbiegać od zwyczajnej logiki. Sztuka jest, mówiąc emfatycznie, poznaniem, ale nie poznawaniem przedmiotów. Dzieło sztuki pojmuje jedynie ten, kto upatruje w nim złożoną postać prawdy.” T. Adorno, Teoria estetyczna, PWN, Warszawa 1994, s. 480.
Pojęcie „architektura” należy do grona tych, które podobnie jak „sztuka” trudno zdefiniować. Pojawia się ono w bardzo wielu dziedzinach naszego życia. Mówi się na przykład o małej architekturze, o architekturze bardziej złożonych programów komputerowych, czy też o architekturze komputera, architektach zmian w dziedzinie życia społecznego lub ekonomicznego.
Pośród tych wszystkich znaczeń słowa architektura jest jedno, moim zdaniem najważniejsze, a które najpełniej da się jedynie przedstawić za pomocą zdjęć, ilustracji itp. Bo jak inaczej przedstawić coś co wizualnie jest tak różne. Prób zmierzenia się z tym tematem było już wiele, ale jak już powiedziałem żadna z nich nie wyczerpała tego tematu. Oto jedna z nich:
„Czym jest architektura. Jak powiedział niemiecki architekt Ludwig Mies van der Rohe, architektura zaczęła się w momencie, „gdy dopasowano do siebie dwie cegły”. Może brzmi to banalnie, ale Mies miał rację. Chciał przez to powiedzieć, że architektura jest w pełni świadomym aktem budowania, a proces ten zaspokaja potrzeby nie tylko praktyczne, lecz także artystyczne.”J. Glancey, Architektura, Hachette, Warszawa 2007, s. 17.
Skąd pochodzi przekonanie autora powyższej definicji, że dbałość o walory artystyczne budynków zaczęła się w momencie pojawienia się cegieł. Uważam, że ludzie dbali o artystyczny wymiar swoich budowli na długo przed tym gdy wynaleźli cegły. Cóż takiego znaczącego zdarzyło się wraz wynalezieniem cegieł. Znaczącym był z pewnością moment wyjścia ludzi z jaskiń, moment, w którym zaczęli oni stawiać swoje pierwsze kroki w budowaniu, gdzieś na szczycie jakiejś góry, budując świątynię. Natomiast komentarz Glanceya i jego interpretacja myśli Roha jest o wiele trafniejsza, niż to co powiedział ten znakomity niemiecki architekt. Podobnych prób zdefiniowania architektury dokonywano wiele razy.
Ostatnio próbowali ją zdefiniować architekci, oraz przedstawiciele świata sztuki, których między marcem 2000 a majem 2002, zaprosiła do siebie Galeria Sztuk Pięknych BUNKIER SZTUKI w Krakowie prosząc o zajęcie stanowiska na temat: „Co to jest architektura?”. Jednak i ta grupa nie była w stanie zgodzić się na jedną lub choćby kilku zbliżonych do siebie definicji architektury.
Z powodu braku krótkiej i treściwej definicji architektury zmuszony jestem, podobnie jak jest z definicją sztuki, poprzestać na wyżej zacytowanej definicji architektury Glanceya:
„[…] architektura jest w pełni świadomym aktem budowania, a proces ten zaspokaja potrzeby nie tylko praktyczne, lecz także artystyczne”.J. Glancey, Architektura, dz. cyt., s. 17.
Zauważmy jak bardzo podobna jest ona do części definicji domu jednorodzinnego, gdzie również zwracam uwagę na dwubiegunowość zaspokajanych przez niego potrzeb. Tam mówiliśmy o potrzebach mieszkaniowych i estetycznych, tu o potrzebach praktycznych i artystycznych. Zatem przez potrzeby artystyczne należałoby rozumieć wszystkie nasze pragnienia związane z zaspokajaniem potrzeb estetycznych, czyli takich, w których jako arbitrzy piękna dokonujemy wartościowania, odnosząc się głównie do uczuć rozkoszy i przykrości.
1.3 Pojęcie domu jednorodzinnego
Pojęcie domu jednorodzinnego nie jest pojęciem filozoficznym, a więc ta część mojej pracy, choć tematycznie związana z jej resztą – bo przecież domy jednorodzinne są częścią architektury – nie będzie sięgała do źródeł filozoficznych. Uznałem również, że ze względu na nieco praktyczny wymiar niniejszej pracy, zmuszony jestem przyjąć najbardziej popularną definicję budynku jednorodzinnego, więc zaczerpnąłem ją z obecnie obowiązującej ustawy Prawo budowlane, gdzie w art. 3 czytamy, że:
„budynek wolno stojący albo budynek w zabudowie bliźniaczej, szeregowej lub grupowej, służący zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych, stanowiący konstrukcyjnie samodzielną całość, w którym dopuszcza się wydzielenie nie więcej niż dwóch lokali mieszkalnych albo jednego lokalu mieszkalnego i lokalu użytkowego o powierzchni całkowitej nieprzekraczającej 30% powierzchni całkowitej budynku.” Dz.U. 1994 Nr 89 poz. 414 , art. 3, pkt. 2a, http://isip.sejm.gov.pl/servlet/Search?todo=file&id=WDU19940890414&type=3&name=D19940414Lj.pdf – data dostępu: 07 września 2009r.
Tym co głównie wyróżnia taką budowlę z szeregu innych, są jej dwie podstawowe cechy: musi spełniać funkcję mieszkaniową oraz być konstrukcyjnie niezależną. Czy dzisiejszy budynek to jedynie konstrukcyjna samodzielność, niezależność? Konstrukcja budynku to głównie jego ściany, stropy, dach, wszystko oparte na fundamentach. Jeśli jakiś budynek ma zostać uznany za samodzielny powinien również być wyposażony we wszystkie media, to znaczy instalację elektryczną, ściekową, wodną, grzewczą, dymową, wentylacyjną i ewentualnie odgromową. Dzisiaj dodaje się do tej listy jeszcze wiele innych instalacji, które są zależne głównie od decyzji inwestora. Mogą tu znaleźć się jeszcze instalacja alarmowa, telefoniczna, komputerowa, centralnego odkurzacza i wiele innych. Oczywiście nie stanowią one o jego tak zwanym: „być, albo nie być” budynkiem jednorodzinnym, ale jeśli w pierwszej części definicji mówi się o jego funkcji mieszkaniowej, a w kolejnej o lokalach mieszkalnych, to należy również wspomnieć o tych cechach budynku, które powinien on mieć, tak aby można było w nim mieszkać. Nie koniecznie definicja budynku jednorodzinnego musi być na tyle szeroką, aby mieścić w sobie na przykład budynek z czasów ubiegłego wieku lub z czasów prehistorycznych. Rozwój naszej myśli oraz poznanie potrzeb człowieka są na tyle znaczące, że, moim zdaniem, należałoby skorzystać z ich osiągnięć. Człowiek potrzebuje zaspokajania nie tylko swoich fizjologicznych, ale również i duchowych potrzeb, czyli wszystkich tych, które różnią nas od fauny i flory świata organicznego. Jeśli dom jest miejscem gdzie człowiek spełnia swoje funkcje życiowe, takie jak odpoczynek, jedzenie, potrzeby seksualne itp., to również nie należałoby zapomnieć o zaspokajanych tu potrzebach duchowych, takich jak: miłość, samorealizacja, modlitwa, poznanie itp. Dzisiejsza definicja budynku skupia się wokół najbardziej podstawowych potrzeb człowieka, tych które w piramidzie potrzeb Abrahama Maslowa znajdują się u jej podstaw, a są jednocześnie wspólne dla całej materii ożywionej. W definicji budynku chcielibyśmy jednak zwrócić szczególną uwagę na potrzeby człowieka, a więc na te jego pragnienia, które odróżniają go od całej reszty świata organicznego. Chciałbym w tym miejscu opowiedzieć się za dualizmem otaczającej nas rzeczywistości i wskazać, że prócz naszej fizyczności, czyli materialnej sfery odczuć i pragnień istnieje również świat odczuć i pragnień duchowych, które są w najwyższej części wspomnianej wyżej piramidy. W jaki sposób dom jednorodzinny może spełniać nasze potrzeby duchowe? Z całą pewnością może znacznie przyczyniać się do ich zaspokajania przez stwarzanie dogodnych warunków do uczenia się, czytania, rozmowy z rodziną, rozmowy z przyjaciółmi i co ważniejsze: pozytywnie wpływać na nasze samopoczucie. O wpływie figur geometrycznych i innych kształtów na nas samych będę pisał nieco później, w czwartym rozdziale mojej pracy.
Ze względu na duchowy wymiar życia człowieka definicja domu jednorodzinnego nie może pomijać tego faktu. Dlatego powinna ona brzmieć, w pierwszej swej części następująco:
„budynek wolno stojący albo budynek w zabudowie bliźniaczej, szeregowej lub grupowej, służący zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych i estetycznych człowieka, stanowiący konstrukcyjnie samodzielną całość[…]”
Domy, a w tym przypadku domy jednorodzinne to również architektura, a ta z kolei, to dzieło sztuki. Dzieło sztuki zakłada pojawienie się w naszych budynkach wartości estetycznych, a tu z pewnością można mówić o zaspokajaniu naszych potrzeb duchowych.
Dom to również symboliczna wizja domu postrzeganego w aspekcie rodzinnego azylu spokoju, do którego wracał główny bohater Odysei Homera, czy też wcześniej przedmiotem składanych ofiar bogini Hestii przez starożytnych Greków. Dla Adama Mickiewicza w Panu Tadeuszu Soplicowo jest symbolem domu, który jest ostoją patriotyzmu i kultywowania tradycji. Jednak, mimo bogatych treści kryjących się za tego typu rozważaniami, chciałbym w tej pracy głównie skupić swoją uwagę na tym co jest zewnętrzne, empirycznie weryfikowalne i co da się opisać w kontekście wartości estetycznych.
Aspekt estetyczny i funkcjonalny budynków jednorodzinnych
Na zamieszkiwane przez nas domy można spojrzeć z kilku perspektyw. Jedną, dość ważną z nich, jest funkcjonalność a drugą, równie istotną, jest ich wartość estetyczna. Czy w przypadku dzieł architektury można mówić, że jeden z aspektów jest ważniejszy, a drugi mniej ważny? Cóż to byłaby za architektura, która dbałaby jedynie o jeden z nich. Wyobraźmy sobie takie dzieło, które byłoby piękne i podziwiane przez wielu, natomiast zabrakłoby w nim szybów wentylacyjnych lub wewnętrznej klatki schodowej, która w tym przypadku znajdowałaby się na zewnątrz, pokoje sypialne na piętrze, a łazienka na parterze. Rzadko widuje się takie przypadki, natomiast bardzo często spotykamy domy, którym prawie nic nie można zarzucić pod względem ich funkcjonalności, natomiast pod względem estetycznym są budowlanym partactwem, tchnie od nich chłodem oraz brak w nich jakiegokolwiek smaku. Przykładem mogą tu być domy tzw. warszawiaki, które w latach osiemdziesiątych oszpeciły nasze przedmieścia.
Jeśli więc miejsce naszego zamieszkiwania ma pretendować do rangi dzieła architektury, to nie możemy zapominać ani o jednym, ani o drugim z wymienionych aspektów. Pozostaje jednak otwartym pytanie: jak zachować proporcje? Czy budynek powinien być bardziej pięknym niż funkcjonalnym, czy jednak może być trochę szpetny, ale za to funkcjonalny? Znalezienie złotego środka wydaje się być prawie niemożliwym. Po pierwsze, nie potrafimy jasno zdefiniować pojęcia piękna, nie potrafimy określić czym jest architektura i na koniec, nie jesteśmy jednomyślni co do tego jakie to potrzeby w pierwszej kolejności powinien zaspokajać budynek jednorodzinny, a jakie mogą być opcjonalne, lub dodatkowe.
Wszystko zaczyna się od koncepcji architekta. To on jest najważniejszym arbitrem i budowniczym. To on narzuca projektowi zachowanie lub nie balansu pomiędzy wspomnianymi aspektami. Architekt, dzięki wieloletnim studiom oraz praktyce w swoim zawodzie przy użyciu komputerowych narzędzi łatwo nam zaprojektuje funkcjonalny dom jednorodzinny. Gdy jednak budynkowi trzeba nadać wartości estetyczne, wtenczas nie ma on do dyspozycji żadnych komputerowych narzędzi, które szybko przeobraziłyby budynek w dzieło sztuki. Aby tego dokonać, architekt musi posiadać gust, smak lub inaczej mówiąc być arbitrem wartości estetycznych, choćby tylko tych, które są związane z wykonywanym przez niego zawodem. Zgodnie z kantowską analityką piękna, sąd estetyczny opiera się na uczuciu, które uzurpuje sobie prawo powszechności:
”Jeśli o przedmiotach wydaje się sądy tylko podług pojęć, znika wszelkie wyobrażenie piękna. Toteż nie może istnieć żadne prawidło, na którego zasadzie ktoś mógłby być zmuszony do uznania czegoś za piękne. Sądu o tym czy pewien ubiór, pewien dom lub pewien kwiat jest piękny, nikt nie da sobie narzucić żadną gadaniną o racjach i zasadach. Każdy chce widzieć przedmiot na własne oczy, tak jak gdyby to, czy będzie się podobał, zależne było od czucia, a mimo to, jeśli nazwie przedmiot pięknym, sądzi, że ma za sobą jakiś głos powszechny i wysuwa roszczenie, by każdy się z nim zgodził, gdyż w przeciwnym wypadku osobiste wrażenie byłoby miarodajne tylko dla niego samego i jego upodobania.”I. Kant, Krytyka władzy sądzenia, PWN, Warszawa 2004, s. 83.
To co u architekta i odbiorców jego dzieła wywołuje podobne wrażenia, odczucia przyjemności można uznać za estetycznie wartościowe.
Tak jak na przykład komputer przychodzi z pomocą architektowi podczas zmagania się z funkcjonalnością, tak w przypadku estetyki budynku, uczucie rozkoszy i przykrości miałoby posłużyć architektowi za narzędzie w zmaganiu się z aspektem estetycznym zamawianych u niego dzieł. Jak nabrać wprawy i umiejętności w posługiwaniu się takim narzędziem opierającym się głównie na wrażeniach? Jedynie częste pobudzanie tych wrażeń oraz stawanie w obecności przedmiotów lub przedstawień tych przedmiotów, które uznane są za estetycznie wartościowe może wyrobić u architekta tę zawodowo wymaganą u niego zdolność.
Herbert Read, O pochodzeniu formy w sztuce, w następujący sposób objaśnia ten proces:
„Istnieją dwie ewentualne hipotezy, które mogą prowadzić do wyjaśnienia początków formy estetycznej. Pierwszą można nazwać naturalistyczną albo mimetyczną, drugą – idealistyczną. Według pierwszej hipotezy wszelkie odchylenia formy od wymagań funkcjonalności powstają w wyniku świadomego lub nieświadomego imitowania form spotykanych w przyrodzie; według drugiej hipotezy forma ma swoje własne znaczenie, czyli odpowiada jakiejś wewnętrznej, psychicznej konieczności i ją wyraża.”H. Read, O pochodzeniu formy w sztuce, PWN, Warszawa 1973, s. 69.
Czy budynek ma być efektem inspiracji architekta przyrodą, czy może wynikiem jego indywidualnych przemyśleń nad wartościami estetycznymi piękna i brzydoty? Czy może jednak ma on być wynikiem afirmacji, które są wynikiem zafascynowania otaczającym go światem, czy wirtualnym światem jego wyobrażeń? Na te i wiele innych pytań musi odpowiedzieć sobie architekt przed przystąpieniem do opracowania koncepcji projektu.
Immanuel Kant wskazując nam na dwa rodzaje piękna: wolne i zależne, jednocześnie dał teoretykom poruszanego tu tematu uzasadnienie dla różnorodności ich stanowisk. W przytaczanym wyżej dziele Krytyka władzy sądzenia pisze on tak:
„Za pomocą tego rozróżnienia można położyć kres niejednemu sporowi między arbitrami smaku na temat piękna, wykazując im, że jeden z nich mówi o pięknie wolnym, a drugi o pięknie zależnym, że pierwszy wydaje czysty, a drugi stosowany sąd smaku.”I. Kant, Krytyka…, dz. cyt., s. 109.
Tych, którzy zabiegają o funkcjonalną stronę architektury można, na podstawie powyższego cytatu, nazwać arbitrami piękna zależnego. Doszukują się oni w postrzeganych przedmiotach jakiegoś szczególnego celu, jakiejś spełnianej przez nie funkcji. Natomiast ci, którzy doszukują się samego piękna, bez względu na jakiś cel, któremu na służy dany przedmiot, można nazwać arbitrami piękna wolnego, czystego, nie skażonego rozumową analizą celowości przedmiotu.
Z przytoczonej wyżej definicji budynku jednorodzinnego można wyczytać jego podstawową funkcję: mieszkaniową. Rozumiem przez to, że powinien on być tak urządzony, aby można było w nim czuć się bezpiecznym, odpocząć, zjeść posiłek itp. W związku z tym, budynek, aby mógł spełniać powyższe funkcje powinien spełniać wiele norm. Aby właściwie odpocząć, musi on być wentylowany, odizolowany od wpływu czynników zewnętrznych i posiadać odpowiednią kubaturę. Przygotowywanie posiłków wiąże się z doprowadzeniem do niego wielu mediów, a tu aż roi się od norm, przepisów i zasad. Wszystkie wspomniane normy mają swe źródło w poznaniu człowieka. Wiemy z obserwacji i badań, że człowiek dziennie średnio potrzebuje około 500 litrów tlenu, 7 litrów wody itd., a więc jest do czego się odnosić podczas tworzenia szeregu norm i zasad budowlanych. Punktem odniesienia jest zawsze ciało ludzkie, a dokładniej mówiąc nasza fizyczność. Budynki jednorodzinne z czasów starożytnych tchnęły funkcjonalnością, miały być wygodne i dobrze służyć ich użytkownikom. Dbano wówczas głównie o piękno budynków użyteczności publicznej:
„Wysiłki wczesnych architektów greckich szły wyłącznie w kierunku stworzenia świątyni; budowle mieszkalne owych czasów miały charakter użytkowy, były pozbawione aspiracji artystycznych. […] Mieli małe wymagania osobiste; wspaniałe były tylko budowle publiczne, nie prywatne. Nie popisywali się bogactwami i nie ukrywali ubóstwa.” W. Tatarkiewicz, Historia estetyki. Estetyka starożytna t.1, Arkady, Warszawa 1988, s. 35.
Przeszukując strony internetowe szybko można znaleźć najpopularniejsze projekty domów jednorodzinnych, które można zakupić za bardzo przystępną cenę. Autorski projekt to wydatek rzędu dwudziestu lub nawet czterdziestu tysięcy złotych, a więc nie jest on tak łatwo osiągalny, gdyż niewielu stać na pokonanie takiej bariery finansowej. Poniżej przedstawiam komputerowe rysunki najczęściej zamawianych projektów domów jednorodzinnych, na które decydujemy się gdyż są one w zasięgu naszych finansowych możliwości.
Fot. nr 1: Projekt „Seweryna” dom jednorodzinny udostępniony na http://www.archipelag.pl/projekty-domow/seweryna/ – data dostępu: 07 września 2009r. Kolejno od lewej: front budynku i rzut parteru
Czy przedstawiony wyżej projekt domu to początek dzieła sztuki, pokaz kunsztu architektonicznego jego twórcy? Z punktu widzenia piękna zależnego, poszukującego celu, czyli funkcji, to tak, jest to dzieło sztuki. Gdyby jednak chcieć znaleźć w tym projekcie wartości estetyczne i skupić się jedynie na nich to, wyżej przedstawiony projekt jest powiązaniem w całość prostokątów i trójkątów, jedynie balkon, okna dachowe, schody przy głównym wejściu, swym łukowatym kształtem wyróżniają się i przykuwają nasze oko. Zauważmy ile pozytywnych zmian dokonała w tym projekcie linia falista, okrągłe okna przy wejściu. Lecz, czy przy oglądaniu tego projektu doznajemy, choć w jakimś najmniejszym stopniu, przyjemności, która nam towarzyszy przy podziwianiu np. kwiatów, ludzi, ogólnie mówiąc: kształtów, na które patrzymy już od prawie 4 milionów lat? Co sprawia, że budzą się w nas pozytywne uczucia podczas oglądania tego, czy innego projektu domu? Jesteśmy w stanie zgodzić się na powyższy projekt ze względu na jego funkcjonalność, ze względu na jego piękno zależne, o którym pisałem już wcześniej, ale gdybyśmy mieli chęć spełnić nasze pragnienia mieszkania w dom funkcjonalnie i estetycznie dopracowanym musielibyśmy pokonać w pierwszej kolejności barierę finansową, która kazałaby nam zmierzyć się z dziesięcio lub nawet pięćdziesięciokrotnie wyższą ceną takiego projektu domu jednorodzinnego. Piękno wolne, niezależne jest w cenie, nie każdy może sobie na nie pozwolić.
Aby jednak nie poprzestać tylko na jednym projekcie domu jednorodzinnego, poniżej przedstawiam jeszcze dwa inne cieszące się dużą popularnością:
… |
Fot. nr 2: Projekt „Dom w firletkach” dom jednorodzinny – źródło: – data dostępu: 07 września 2009r. Kolejno od lewej: front budynku i rzut parteru